Hej, decyzja o wyjeździe zapadła w ciągu 15min w kilka godzin przed wyjazdem na lotnisko
:) Nie zdążyliśmy przejrzeć wielu relacji przed wyjazdem i ogólnie o Kosie wiedzieliśmy niewiele. Na lotnisku w Kosie wylądowaliśmy ok 11:30, nocleg zarezerwowaliśmy w miejscowości Tigkaki i tu **wskazówka dla osób chcących się dostać do Tigkaki z lotniska - autobus jedzie z lotniska przez Mastichari, dalej wjeżdża na główną drogę i kieruje się do Kos. Tak więc musieliśmy poprosić kierowcę, żeby wysadził nas na głównej drodze ( ok 2km od centrum) Okazało się, że zarezerwowaliśmy nocleg, w odległości 3km od centrum, więc od razu wypożyczyliśmy rowery, żeby dojechać z plecakami.
I Dzień Po dotarciu do hotelu wzięliśmy rowery (5e za cały dzień ) żeby pojeździć po okolicy i tak dojechaliśmy do Kos ( ok 14 km ) droga bardzo przyjemna, przez Kos rozpoczęła się trasa rowerowa:
Pokręciliśmy się trochę po Kos i wróciliśmy do Tigkaki, poszliśmy do pobliskiego marketu, do którego dojście było polną drogą, a przed samym wejściem pasły się krowy:) to jednak grecka wyspa:) Wieczór spędziliśmy z Pringles-ami, Mythos-em i Metaxą.
II Dzień Z samego rana zamieniliśmy rowery na skuter i pojechaliśmy do Kefalos. ** Kolejna wskazówka - ogólnie na wyspie spotkaliśmy wielu polaków, i dowiedzieliśmy się, że ogólnie grecy niechętnie wypożyczają sprzęty polakom, ponieważ często jeżdżą pijani i niszczą :/ Całe szczęście ja nie miałem z tym problemu ponieważ mam prawko na A - a faktycznie o to pytał się mężczyzna w wypożyczalni ( gdzie te prawko, nie jest wymagane ). Na Kosie mniej więcej co parę kilometrów mijaliśmy kościoły, które robiły na nas wrażenie.
Korzystając ze skuterka dostaliśmy się za Kefalos na bardzo ładne zatoczki, gdzie podobało nam się najbardziej- praktycznie nie było tam ludzi
:)
Drogi w tej części wyspy są bardzo kręte, a i często brakowało asfaltu
:)
** kolejna ciekawostka, na zachód od Tigkaki znajdują się mokradła, piękna miejscówka i udało się nam spotkać flamingi i żółwie wodne
:)
Objeżdżając mokradła dookoła zauważyliśmy grupę osób na koniach, idących w stronę morza
:) Takie przejażdżki są organizowane dla turystów, my niestety tylko się przyglądaliśmy.
-- 23 Wrz 2014 20:25 --
III Dzień
Skuter zamieniliśmy na quada ( 40e za cały dzień ) co prawda quada jak i skuter musieliśmy wymienić po 10 min jazdy ponieważ dali nam "niesprawnego", ale przynajmniej nie robili problemu z wymianą. Od razy polecieliśmy w góry
:) Odwiedziliśmy miejscowość Zia, w której można wystartować pieszo na szczyt Kosu ( Dikeos 846 m n.p.m.), krętymi drogami pojechaliśmy również do Kardameny.
Popołudniu wybraliśmy się quadem na Termy, co prawda widoki i klify były mega jednak ludzi również tam nie brakowało.
IV Dzień
Wczorajsza wizyta w miejscowości Zia zainspirowała mnie na wejście na szczyt, tym bardziej, że kobieta ( polka pracująca w sklepie z pamiątkami w Zia ) mówiła o mężczyźnie, który wszedł na szczyt w 55 min, a ogólnie zajmuje to ok 2h. Żeby nie męczyć swojej dziewczyny, wybierałem się sam. Nie mam nic wspólnego ze sportem, jednak od czasu do czasu lubię się spocić, więc chciałem spróbować. Uwielbiam wschody słońca i postanowiłem, że właśnie o tej porze zdobędę szczyt. Wstałem ok 5 rano, żeby zdążyć dojechać skuterem do Zia, słońce miało wstać o 6:45. Podjechałem na start o 5:45. Wyposażony w wodę, kiełbasę i orzechy zacząłem iść - było bardzo cicho, jeszcze jak byłem w Zia to czasem poszczekał jakiś pies, dalej... cisza i ciemno. Świeciłem telefonem pod nogi i szedłem
:)
** wskazówka dla kolejnych podróżników chcących wejść na Dikeos, mniej więcej przed połową drogi traficie na ogrodzenie, próbowałem je obejść, żeby wrócić na drogę jednak tylko się podrapałem i zszedłem spory kawałek w dół na drogę na której już byłem > podejście nr 2, przeszedłem przez ten płot i przyspieszyłem tępa. Bardzo przypadkowo zauważyłem w ciemności małą tabliczkę z oznaczeniem szlaku czerwonego - stromo po kamieniach
:) Zbliżając się zauważyłem chmury na szczycie i niestety gdy dotarłem to nic nie widziałem, a już na pewno nie dostrzegłem wschodu słońca :/
Zawiedziony i zalany potem wróciłem na dół i okazało się, że był piękny słoneczny dzień, a chmury wisiały tylko na samym szczycie
:( Szybka kąpiel, drzemka i pojechaliśmy skuterem do Kos pokręcić się pół dnia. Zwiedziliśmy ruiny starego miasta, zamek, kawałek plaży karmiliśmy również wszechobecne koty no i ostatni obiad.
Podsumowując, bardzo fajny wypad w atrakcyjnej cenie ( 450zł/os. za przeloty i hotel ze śniadaniem ) Kos będziemy wspominać bardzo pozytywnie, jednak dla osób wybierających się na greckie wyspy zdecydowanie polecamy Kretę ( większe góry, piękniejsze zatoki, Balos, sporo miejsc bez turystów ) Pozdrawiamy i powodzenia w podróżach
:)
Hej, oczywiście przelot był zgarnięty z f4f, był to przelot czarterowy z firmy TUI- za bilety zapłaciliśmy 247zł/os. Z hotelem w tym okresie nigdy nie będzie problemu i udało nam się znaleźć na Bookingu : http://www.booking.com/hotel/gr/efesos-beach.pl.htmlSzczerze hotelik bardzo przyjemny i spokojny ( spędziliśmy w nim mało czasu ) jednak odradzam z powodu położenia... totalne zadupie
:) do centrum Tigkaki mieliśmy 3km ( 30 min spacerem czasami było męczące, zwłaszcza po całym dniu zasuwania po wyspie ), ale co kto lubi. Pozdrawiam
:)
decyzja o wyjeździe zapadła w ciągu 15min w kilka godzin przed wyjazdem na lotnisko :)
Nie zdążyliśmy przejrzeć wielu relacji przed wyjazdem i ogólnie o Kosie wiedzieliśmy niewiele. Na lotnisku w Kosie wylądowaliśmy ok 11:30, nocleg zarezerwowaliśmy w miejscowości Tigkaki i tu
**wskazówka dla osób chcących się dostać do Tigkaki z lotniska - autobus jedzie z lotniska przez Mastichari, dalej wjeżdża na główną drogę i kieruje się do Kos. Tak więc musieliśmy poprosić kierowcę, żeby wysadził nas na głównej drodze ( ok 2km od centrum)
Okazało się, że zarezerwowaliśmy nocleg, w odległości 3km od centrum, więc od razu wypożyczyliśmy rowery, żeby dojechać z plecakami.
I Dzień
Po dotarciu do hotelu wzięliśmy rowery (5e za cały dzień ) żeby pojeździć po okolicy i tak dojechaliśmy do Kos ( ok 14 km ) droga bardzo przyjemna, przez Kos rozpoczęła się trasa rowerowa:
Pokręciliśmy się trochę po Kos i wróciliśmy do Tigkaki, poszliśmy do pobliskiego marketu, do którego dojście było polną drogą, a przed samym wejściem pasły się krowy:) to jednak grecka wyspa:)
Wieczór spędziliśmy z Pringles-ami, Mythos-em i Metaxą.
II Dzień
Z samego rana zamieniliśmy rowery na skuter i pojechaliśmy do Kefalos.
** Kolejna wskazówka - ogólnie na wyspie spotkaliśmy wielu polaków, i dowiedzieliśmy się, że ogólnie grecy niechętnie wypożyczają sprzęty polakom, ponieważ często jeżdżą pijani i niszczą :/ Całe szczęście ja nie miałem z tym problemu ponieważ mam prawko na A - a faktycznie o to pytał się mężczyzna w wypożyczalni ( gdzie te prawko, nie jest wymagane ).
Na Kosie mniej więcej co parę kilometrów mijaliśmy kościoły, które robiły na nas wrażenie.
Korzystając ze skuterka dostaliśmy się za Kefalos na bardzo ładne zatoczki, gdzie podobało nam się najbardziej- praktycznie nie było tam ludzi :)
Drogi w tej części wyspy są bardzo kręte, a i często brakowało asfaltu :)
** kolejna ciekawostka, na zachód od Tigkaki znajdują się mokradła, piękna miejscówka i udało się nam spotkać flamingi i żółwie wodne :)
Objeżdżając mokradła dookoła zauważyliśmy grupę osób na koniach, idących w stronę morza :) Takie przejażdżki są organizowane dla turystów, my niestety tylko się przyglądaliśmy.
-- 23 Wrz 2014 20:25 --
III Dzień
Skuter zamieniliśmy na quada ( 40e za cały dzień ) co prawda quada jak i skuter musieliśmy wymienić po 10 min jazdy ponieważ dali nam "niesprawnego", ale przynajmniej nie robili problemu z wymianą. Od razy polecieliśmy w góry :) Odwiedziliśmy miejscowość Zia, w której można wystartować pieszo na szczyt Kosu ( Dikeos 846 m n.p.m.), krętymi drogami pojechaliśmy również do Kardameny.
Popołudniu wybraliśmy się quadem na Termy, co prawda widoki i klify były mega jednak ludzi również tam nie brakowało.
IV Dzień
Wczorajsza wizyta w miejscowości Zia zainspirowała mnie na wejście na szczyt, tym bardziej, że kobieta ( polka pracująca w sklepie z pamiątkami w Zia ) mówiła o mężczyźnie, który wszedł na szczyt w 55 min, a ogólnie zajmuje to ok 2h. Żeby nie męczyć swojej dziewczyny, wybierałem się sam.
Nie mam nic wspólnego ze sportem, jednak od czasu do czasu lubię się spocić, więc chciałem spróbować. Uwielbiam wschody słońca i postanowiłem, że właśnie o tej porze zdobędę szczyt. Wstałem ok 5 rano, żeby zdążyć dojechać skuterem do Zia, słońce miało wstać o 6:45. Podjechałem na start o 5:45.
Wyposażony w wodę, kiełbasę i orzechy zacząłem iść - było bardzo cicho, jeszcze jak byłem w Zia to czasem poszczekał jakiś pies, dalej... cisza i ciemno. Świeciłem telefonem pod nogi i szedłem :)
** wskazówka dla kolejnych podróżników chcących wejść na Dikeos, mniej więcej przed połową drogi traficie na ogrodzenie, próbowałem je obejść, żeby wrócić na drogę jednak tylko się podrapałem i zszedłem spory kawałek w dół na drogę na której już byłem > podejście nr 2, przeszedłem przez ten płot i przyspieszyłem tępa. Bardzo przypadkowo zauważyłem w ciemności małą tabliczkę z oznaczeniem szlaku czerwonego - stromo po kamieniach :)
Zbliżając się zauważyłem chmury na szczycie i niestety gdy dotarłem to nic nie widziałem, a już na pewno nie dostrzegłem wschodu słońca :/
Zawiedziony i zalany potem wróciłem na dół i okazało się, że był piękny słoneczny dzień, a chmury wisiały tylko na samym szczycie :(
Szybka kąpiel, drzemka i pojechaliśmy skuterem do Kos pokręcić się pół dnia.
Zwiedziliśmy ruiny starego miasta, zamek, kawałek plaży karmiliśmy również wszechobecne koty no i ostatni obiad.
Podsumowując, bardzo fajny wypad w atrakcyjnej cenie ( 450zł/os. za przeloty i hotel ze śniadaniem ) Kos będziemy wspominać bardzo pozytywnie, jednak dla osób wybierających się na greckie wyspy zdecydowanie polecamy Kretę ( większe góry, piękniejsze zatoki, Balos, sporo miejsc bez turystów )
Pozdrawiamy i powodzenia w podróżach :)